środa, 11 stycznia 2017

Prośba / Jak w łatwy i domowy sposób zrobić sobie krzywdę.

Mam do was małą prośbę. Komentując moje bazgroły, proszę zostawcie kierunek do siebie. Zazwyczaj zapisuję sobie adresy wszystkich blogów, które odwiedzam, ale czasem znajdzie się ktoś nowy, przypadkowy. Dziękuję.

A teraz przejdźmy do tych przyjemniejszych rzeczy... Nie to głupie było.
Kilka dni temu, postanowiłam zrobić sobie nie ład na głowie. Taki sam jak i w środku. Ogólne pomieszanie z poplątaniem, za pomocą lokówki. Zabrałam się ostro do rzeczy, przygotowując na początek wszystkie potrzebne mi i moim kłakom akcesoria. Mianowicie, lokówkę sztuk jeden, pamiętającą bitwę pod Grunwaldem, szczotkę, gumki do włosów, spinki i lakier do włosów. Moja lokówka jest bardzo wiekowa. W dodatku wielofunkcyjna. Szybko się nagrzewa, tworzy piękne loki, a przy niekontrolowanym zaśnięciu podczas pracy, działa również jak paralizator. Zabrałam się ostro do pracy. Rozczesałam włosy, nagrzałam sprzęt i podzieliłam włosy na pół.  Skrupulatnie i zawzięcie nawijałam na lokówkę kolejne pasma włosów, będąc coraz bliżej wymarzonej fryzury. Teraz żałuję, że nie postąpiłam jak Cezary Pazura w swoim skeczu o pieczeniu. "Przed rozpoczęciem pracy, sprawdź jakoś whiskey." Może lepiej bym na tym upiększaniu wyszła. Ale do rzeczy. Gdy robota chyliła się ku końcowi, chyba trochę za bardzo się rozluźniłam, bo... poparzyłam sobie obie ręce. Skończyło się to lamentem, skomleniem i wszystkim co do tego podobne, ale! Fryzura była super! Wyszła wręcz idealnie...

Kilka dni później znowu mnie naszły durne pomysły. Kolejne kręcenie włosów. Ale hola hola. Byłam już cwańsza. Kręciłam włosy w ... tadam! Rękawiczkach! Byłam dumna z siebie i swojej pomysłowości, niestety do czasu. Moja lokówka okazała się cwańsza ode mnie i z chichotem dobrała się tym razem do mojego policzka. Poparzony. Ból, skowyt i problem z makijażem przez kilka dni. Ale fryz się znowu udał.

Jak policzek wyleczyłam (została ledwo widoczna blizna) po raz kolejny postanowiłam zrobić sobie włosy. Stwierdziłam, że pokaże tej cholerze kto tu rządzi. Nie będzie mnie franca smażyć gdzie popadnie. Przed rozpoczęciem pracy nad "po raz kolejny nową ja" zlazłam do kuchni na parter, żeby walnąć sobie kawę. Moja mama nie omieszkała dać mi cennych rad.
- Ty wiesz co? Ja tak myślałam... - zaczęła z poważną miną siadając na przeciw mnie.
- Oho, Zaczyna się. - Upiłam łyk kawy, sadowiąc się wygodnie na krześle na przeciwko.
- Nie no. Bo wiesz... dosyć mam patrzenia jak robisz sobie krzywdę... - Nabijała się ze mnie. Jak zwykle.
- Wyobraź sobie, że ja też. Jakoś mi to nie po nosie, żeby co kilka dni fajczyć sobie kolejną część ciała. Jeszcze chwila i będę potrzebowała przeszczepu.
- No właśnie! - Oparła ręce na stole. - Dlatego mam świetny pomysł!
- Jaki? - Byłam ciekawa co znowu wymyśliła.
- Powinnaś robić sobie włosy w kominiarce! Wtedy będziesz miała pewność, że nic sobie nie zrobisz!
To nie był głupi pomysł...

Nie stosując się jednak do rad mojej mamy, po raz kolejny stanęłam przed lustrem. Niczym Rambo przewiązujący swoją czerwoną opaskę, ja po raz kolejny założyłam na ręce rękawiczki. Zbluzgałam i pogroziłam palcem mojej lokówce i zaczęłam pracę. Wszystko poszło gładko, po prostu pięknie! Zostały mi dwa ostatnie pasma. Bułka z masłem - pomyślałam, nie zdając sobie sprawy, że ta bułka będzie jednak z prądem. Chwila nie uwagi, a w podświadomości śmiech jakiegoś cholernego chochlika.



Poparzyłam sobie szyję....

Powiem wam, że wkurw był tak nieziemski, że mąż miał zamiar wzywać egzorcystę.

Moja mama po raz kolejny miała ubaw po pachy, ale nie zapomniała o cennej radzie. Stwierdziła, że kominiarka to był głupi pomysł. Powinnam robić włosy w zbroi...

17 komentarzy:

  1. Problem w tym, że bitwy pod Grunwaldem nie było..... ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam nic przeciwko linkom pod nickami, a nawet jestem bardzo za, ale sam nigdy za sobą adresu nie wlokę. Po prostu do nas trzeba chcieć dotrzeć. Takie małe utrudnienie. :)
    Wy kobiety to macie problemy! To nie łatwiej sobie młotkiem w palec przywalić, albo przyszczypnąć opuszek kombinerkami??? :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chcę dotrzeć! Nawet wpisałam Twoją nazwę użytkownika w dziadku google, ale nic nie znalazłam. Bo po kliknięciu w nazwę użytkownika niestety nigdzie nie zajdę.

      Pewnie łatwiej, ale za to jak nudno ;-)

      Usuń
    2. Wpisz Kneziowisko i będziesz w domu. :)

      Usuń
  3. Dzięki Ci o Najwyższy od Podkręcania Moich Włosów za to, że nie potrzebuję lokówki, bo z moim szczęściem mogłabym oślepnąć, albo cóś. Oraz dzień dobry bardzo 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbroja to pomysł niezły ale nie doskonały. No chyba, że zatrzaśniesz porządnie przyłbicę;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy sposób jest dobry by dodatkowo się zabezpieczyć. ;-)

      Usuń
  5. Klikasz w nick i masz blog pożądany, no chyba, że nie o to w prośbie o adres chodziło:)
    A lokówka? No cóż, pewnie zadziałało Prawo Murphy'ego, tylko że monotematycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem jak się klika w nick, to niestety nie ma adresu, dlatego tak prośba.

      Usuń
  6. czyżby lokówki wracały do łask????ja mam tylko prostownicę

    OdpowiedzUsuń
  7. zaproponowałabym Ci termoloki, ale sama nazwa "termo" już mnie powstrzymuje .... :)))))))

    OdpowiedzUsuń